Wczoraj obchodziłam swoje urodziny. To miał być wyjątkowy wieczór – pełen ciepła, rodzinnej atmosfery i radości. Z mężem zaprosiliśmy wszystkich najbliższych: moich rodziców, kilku przyjaciół, a także jego rodzinę – teściów oraz siostrę z mężem. Od samego początku w domu panowała lekka i przyjemna atmosfera: rozmowy mieszały się ze śmiechem, w tle cicho grała muzyka, a w powietrzu czuło się zapach domowych potraw.
Czułam się szczęśliwa – lubię, kiedy wokół stołu gromadzą się bliscy ludzie, a każdy czuje się swobodnie.
Chwila prezentów
Kiedy nadszedł moment wręczania prezentów, poczułam coś w rodzaju dziecięcego podekscytowania. Choć mam już swoje lata, wciąż drży we mnie ta iskierka oczekiwania, co też bliscy dla mnie przygotowali.
Rodzice wręczyli mi elegancki kopertowy prezent z banknotami w środku. Mama powiedziała:
— To na spełnienie dowolnego marzenia.

Siostra męża podarowała mi zestaw kosmetyków – praktyczny i miły gest. Teściowa zaś, jak zwykle, postawiła na coś użytecznego: duży ręcznik. Taki dar od niej nie był dla mnie zaskoczeniem – od zawsze wybierała tylko praktyczne, codzienne rzeczy, jakby nie dostrzegała w świętach elementu magii i emocji.
A potem przyszedł czas na prezent od mojego męża.
