„Muszę cię o coś dziwnego zapytać… czy twój mąż jest teraz w domu?” – usłyszałam w telefonie głos mojej siostry Kaye, cienki i drżący, niczym strzępek dźwięku dochodzący z kokpitu samolotu United Flight 447, gdzieś nad Atlantykiem.
Byłam w kuchni naszego mieszkania na Manhattanie, w powietrzu unosił się aromat świeżo mielonej kawy. Przez ażurowe okno widziałam Aidena, mojego męża od siedmiu lat, siedzącego w swoim ulubionym fotelu i czytającego poranną gazetę.
„Tak” – powiedziałam powoli, czując, jak żołądek ściska mi się z niepokoju. „Jest tutaj, w salonie”.
Cisza, która zapadła, była rzadka i nierealna. Wtedy Kaye wyszeptała słowa, które miały roztrzaskać cały mój świat:
—To nie może być prawda, Avo. Bo właśnie spotykam się z nim z inną kobietą. Właśnie wsiedli na mój samolot do Paryża.
Za mną usłyszałem kroki. Aiden wszedł do kuchni z filiżanką kawy, uśmiechając się tak, jak każdego ranka od siedmiu lat.
Kubek był tym, który kupiłam mu na czterdzieste urodziny: biały ceramiczny z napisem „Najbardziej odpowiedni mąż na świecie”. Roześmiał się, otwierając prezent, mówiąc, że jest idealny, bo nigdy nie ufał nikomu, kto twierdził, że jest najlepszy. Trzy lata temu ten autoironiczny humor był czarujący i nieskrępowany.

„Kto dzwoni tak wcześnie?” – zapytał, kierując się do ekspresu do kawy. Jego sobotni plan dnia był uspokajającym, niezmiennym tańcem: kawa, „Financial Times”, a potem squash na lekkoatletyce o jedenastej.
Ścisnęłam mocno telefon, słysząc ciężki oddech Kaye po drugiej stronie. Czekała, aż zrozumiem to, co niemożliwe. Mój mąż był kilka kroków ode mnie, ale najwyraźniej też siedział w klasie biznesowej na lotnisku JFK z inną kobietą.
„Tylko Kaye” – powiedziałem zaskakująco spokojnym głosem. „Odprawa przed lotem”.
