Światło na ganku zgasło.
Delilah stała w ciemności, wpatrując się w dom, w którym kiedyś ułożyła Graysona do snu, gdzie ona i jej zmarły mąż zasadzili krzewy róż przy ganku. A teraz była zamknięta na klucz jak obca osoba.
Odwróciła się z powrotem do samochodu, jej ciało było słabe, ale umysł nagle wyostrzony. Jeśli myśleli, że mogą mnie wymazać, pomyślała, ściskając kierownicę obiema rękami, to już zapomnieli, kim jestem.
Delilah wynajęła tani pokój w motelu, w którym unosił się delikatny zapach stęchlizny i samotności. Nie płakała – jeszcze nie. Zamiast tego sięgnęła do torby i wyciągnęła stare zdjęcie swojego zmarłego męża, Thomasa. Był nauczycielem literatury, łagodnym, ale mądrym, i przed śmiercią kazał jej obiecać coś dziwnego:
„Zachowaj akt na swoje nazwisko, Lila. Cały. Jeśli coś się stanie, chroń się. Ludzie się zmieniają.”
Wtedy jeszcze nie rozumiała. Grayson był wtedy dobrym synem – pogrążonym w żałobie, kruchym, wciąż nazywającym ją mamą. Ale lata go zmieniły. Bella go zmieniła.
Następnego ranka otworzyła swoją małą metalową skrzynkę – tę, którą Thomas dał jej lata temu – i oto była: oryginalny akt własności domu i ziemi, wystawiony wyłącznie na jej nazwisko, wraz z poświadczonym notarialnie listem, który Thomas jej zostawił. Wyraźnie stwierdzał, że w przypadku zaniedbania lub nadużycia z jego strony, Delilah ma prawo unieważnić spadek i odzyskać całą nieruchomość.
Po raz pierwszy od miesięcy Delilah się uśmiechnęła. Thomas to przewidział.
Wykonała dwa telefony. Pierwszy do banku, żeby uzyskać dostęp do skrytki depozytowej. Drugi do młodej prawniczki, Avy Mendozy – kobiety, której Delilah kiedyś pomogła, szyjąc darmową sukienkę na zakończenie roku szkolnego dla swojej matki.
Kiedy Ava spotkała ją osobiście, słuchała uważnie, jej wzrok był bystry i życzliwy. „Masz jeszcze oryginały dokumentów?” – zapytała.
„Tak. I mam dowód na to, jak mnie traktowali” – odpowiedziała Delilah. Przesunęła pendrive’a po stole – nagranie z małej kamery, którą ukryła miesiące temu na korytarzu. Na nagraniu widać było Belle kpiącą z niej rurką tlenową i śmiejącego się Graysona: „Ona i tak nie umrze!”.
