Dziewczyna ze znamieniem na twarzy, nazywana przez wszystkich potworem, wyszła za mąż za niewidomego mężczyznę. W noc poślubną zrobił coś, co wszystkich wzruszyło do łez…

Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. „Nie wiesz, jak wyglądam” – wyszeptała. „Gdybyś wiedział, nie pytałbyś”.
Ethan wyciągnął rękę, dotykając jej drżącej dłoni. „Nie potrzebuję oczu, żeby zobaczyć osobę, która mnie uratowała” – powiedział.
Ich ślub był kameralny, ale szczery. Jednak za uśmiechami goście szeptali okrutne rzeczy – o tym, jakie miała szczęście, że znalazła mężczyznę, który nie widział jej twarzy.
Tej nocy, gdy uroczystość dobiegła końca, a drzwi się zamknęły, Clara stała przy oknie w milczeniu, bojąc się tego, co może nadejść. Czy będzie żałował? Czy odwróci się, gdyby mógł ją zobaczyć?
Ethan podszedł do niej powoli, niosąc coś w rękach – złożoną kartkę papieru.
„Clara” – powiedział cicho – „jest coś, co muszę ci dziś wieczorem powiedzieć”.
Jej serce waliło.
Kiedy otworzył kartkę, to, co powiedział, sprawiło, że padła na kolana i zalała się łzami.
Ethan drżącymi rękami rozłożył kartkę. „Poprosiłem lekarza, żeby mi to napisał” – powiedział cicho. „To wyjaśnia, co stało się z moim wzrokiem”.

Klara zamrugała przez łzy. „Straciłeś… wzrok niedawno?”

Skinął głową. „Pięć lat temu. W pożarze. Byłem strażakiem. Wbiegłem do płonącego domu, żeby uratować małą dziewczynkę. Wyciągnąłem ją… ale moje oczy…”

Głos mu się załamał. „Powiedzieli mi, że już nigdy nie zobaczę”.

Klara przycisnęła dłoń do piersi, ból wywołany jego opowieścią przebił się przez jej wstyd. „Bardzo mi przykro” – wyszeptała.

Ethan uśmiechnął się blado. „Niech pani nie będzie. Utrata wzroku pokazała mi coś, czego ludzie z idealnym wzrokiem nigdy się nie uczą – rozpoznawać piękno po jego cieple, a nie po jego wizerunku”.

 

Potem podszedł bliżej, wyciągając ręce, aż jego dłonie dotknęły jej twarzy. Klara zamarła, ale dotyk Ethana był delikatny. Przesunął palcami po jej policzku, muskając znamię, które sprawiało jej tyle bólu.

„To” – mruknął – „jest częścią ciebie”.

Nie mogła powstrzymać łez. „Gdybyś mnie widział, myślałbyś inaczej”.
Ethan pokręcił głową. „Nie. Bo przed pożarem widziałem ludzi, którzy wyglądali idealnie, ale byli okrutni. A teraz, choć nie widzę twojej twarzy, widzę ciebie. Sposób, w jaki mówisz cicho, kiedy wręczasz mi kwiaty. Sposób, w jaki drży twój głos, kiedy za bardzo ci zależy. To jest piękne, Claro”.

Clara cicho szlochała, uwalniając ból skrywany przez lata. Ethan objął ją ramionami i mocno przytulił. Po raz pierwszy nie zakryła twarzy.

Ale ich spokój nie trwał długo. Następnego ranka Clara podsłuchała, jak dwie kobiety w mieście plotkują przed jej sklepem.

„W końcu ją zostawi”, powiedziała jedna z nich. „Kiedy dowie się, jak ona naprawdę wygląda”.

Clara poczuła, jak ściska jej się serce, ale za nią pojawił się Ethan, trzymając ją za rękę. „Pozwól im mówić”, powiedział cicho. „Nikomu nie jesteśmy winni wyjaśnień”. Mimo to coś w jej wnętrzu pragnęło być widziane – wiedzieć, czy miłość przetrwa samo patrzenie.
Kilka tygodni później nadszedł list z ośrodka medycznego. Nowa operacja mogłaby przywrócić Ethanowi częściowy wzrok. Serce Clary ścisnęło się, gdy go przeczytała.
Kiedy mu to powiedziała, uśmiechnął się. „Jeśli się uda, pierwszą rzeczą, jaką będę chciał zobaczyć, będzie twoja twarz”.
To jedno zdanie przerażało ją bardziej niż cokolwiek innego.
Co jeśli spojrzy na nią i się cofnie? Co jeśli jego miłość będzie możliwa tylko w ciemności?
W miarę jak zbliżał się dzień operacji, Clara stała przy jego łóżku, trzymając go za rękę i modląc się o siłę.
Kiedy bandaże w końcu zostały zdjęte, Ethan powoli otworzył oczy – mrugając, przyzwyczajając się do światła.
A potem… spojrzał na nią.
W sali szpitalnej panowała cisza, zakłócana jedynie drżącym oddechem Clary. Ethan zamrugał kilka razy, mrużąc oczy przed jasnością. Powoli jego oczy zaczęły się wyostrzać.
Clara stała kilka kroków dalej, a serce waliło jej w piersi. Chciała uciec, schować się, zniknąć, zanim pozna prawdę.

Ale wzrok Ethana ją odnalazł. Przez długą chwilę milczał. Jego wyraz twarzy był nieodgadniony.

Gardło Clary się ścisnęło. „Ethan, zrozumiem, jeśli… jeśli nie…”

Zrobił krok w jej stronę, potem kolejny. Jego usta drżały. „Clara” – wyszeptał – „jesteś jeszcze piękniejsza, niż sobie wyobrażałem”.

Sapnęła, a łzy spływały jej po policzkach. „Widzisz mnie?”

„Nie idealnie” – powiedział, uśmiechając się przez łzy. „Ale wystarczająco, żeby cię widzieć. I jesteś dla mnie idealna”.
… Ci sami ludzie, którzy kiedyś z niej kpili, teraz zatrzymywali się na ulicy, żeby się gapić – nie z powodu blizny na jej twarzy, ale z powodu radości, którą nosiła w sobie.
Miesiące później, podczas ich skromnej kolacji rocznicowej, Ethan wyciągnął rękę przez stół i musnął kciukiem jej policzek. „Wiesz, co sprawiło, że wszyscy płakali tamtej nocy?” – zapytał.
Clara uśmiechnęła się delikatnie. „Co?”
„W chwili, gdy dotknąłem twojej twarzy w noc poślubną” – powiedział. „Bo powiedziałem im później – nie potrzebowałem oczu, żeby zobaczyć, że jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem”.
Clara spojrzała na niego przez łzy wdzięczności. „Sprawiłeś, że uwierzyłam, że jestem czymś więcej niż bliznami”.
Ethan delikatnie pokręcił głową. „Zawsze taka byłaś. Potrzebowałaś tylko kogoś, kto by ci o tym przypomniał”.