Przyszłam bez zapowiedzi, żeby zobaczyć moją ciężarną córkę – tylko po to, by odkryć, że leży bezwładnie na podłodze. W tym samym momencie jej mąż był na jachcie z inną kobietą. Wysłałam mu sześć słów, przez co natychmiast zbladł.

Nigdy nie pomyślałem, że dzień, który zaczął się tak niewinnie, zakończył się tym, że stanie się na oddziale ratunkowym, z drżącymi głównymi i ochrypłymi konsekwencjami od krzyczenia imienia mojego.

Wszystko zaczęło się od prostego alternatywnego – niespodziewanej wizyty. Moja córka, Emily Thompson, była w siódmym porodzie i pomyślałem, że przyniesienie jej ulubionej zupy i kilka ubranych dla dziecka rozjaśnionego jej dnia. Emily zawsze była ostoją – niezależną, pełną energią i energią. Ale tego popołudnia, kiedy wróciłem do jej domu, coś było nie tak. W domu było cicho – zbyt cicho. Zasłony były zaciągnięte, a powietrze było ciężkie.

„Emilia?” za groziem, spodziewając się poznać jej znajomy głos.

To, co ustało, załamało mnie. Leżała na wyposażeniu w sklepie, nieruchoma, z twarzą bladą jak ściana, a jej usta poruszają się lekko, arbitralnie przemówiony, ale nie można. Wypuściłem z rąk i podbiegłem do niej, drżąc, krzycząc, desperacko, szukając jej oddechu.

Drżącymi wyłącznikami wykręciłem numer 911, a mój głos złamał się, gdy odpowiedziałem o pomoc. W takich chwilach uświadomiłam sobie coś, do czego niepożądanego rodzic nie chce się ujawnić: życie mojego dziecka i życie jej nienarodzonego dziecka wisiało na włosku.

Przybyli ratownicy medyczni, pracując z prawną precyzją, ale moje serce waliło zbyt głośno, skarga zostanie wysłana na każde powiadomienie. „Silny stres… odwodnienie… możliwy, że stan przedrzucawkowy” – mruknął jeden z nich. Załadowali ją do karetki, a ja wsiadłam za nimi, nie puszczając jej ręką.

W trakcie jazdy w mojej głowie kłębiły się pytania. Gdzie był jej mąż, Daniel? Dlaczego nie było go przy niej, kiedy najbardziej go bolia?

Prawda nie jest dostarczana – jak policzek. Kiedy po potrąceniu przez Emily do gabinetu zabiegowego, chwyciła telefon, z zaskoczeniem się z nim. Ale zamiast wybrać numer, zawahałam się i jego profil w społecznościowym – czego nigdy wcześniej nie udostępniono.

Zabieram się za siebie.