„Ruszaj się, kaleko!” – Dręczyciele potrącili niepełnosprawną dziewczynkę na przystanku autobusowym, potem przyjechało 99 motocyklistów…

„Ruszaj się, kaleko!”

Te dwa okrutne słowa przerwały poranną ciszę. Szesnastoletnia Emily Carter zamarła, ściskając mocniej kule, gdy trzej chłopcy z jej liceum – Tyler , Jake i Ryan – zbliżali się do przystanku autobusowego. Był chłodny październikowy poranek na przedmieściach Ohio, a mgła wciąż wisiała nad ziemią. Emily nauczyła się żyć z wściekłymi spojrzeniami po wypadku samochodowym, w wyniku którego utykała, ale okrucieństwo wciąż raniło ją głęboko.

Tyler, przywódca grupy, uśmiechnął się okrutnie. „Powiedzieliśmy: ruszajcie się. To nasze miejsce”.

Emily spuściła wzrok, udając, że nie słyszy, a jej ręce lekko drżały. Ale ignorowanie łobuzów ich nie powstrzymało. Ryan nagle wystawił nogę, podstawiając jej nogę, gdy próbowała poprawić kule. Emily upadła ciężko na beton, ocierając kolana o szorstką powierzchnię.

Chłopcy wybuchnęli śmiechem. Jake kopnął jedną z jej kul. „Żałosne” – mruknął. „Założę się, że udajesz, że kulejesz, żeby zwrócić na siebie uwagę”.

Łzy piekły ją w oczach, ale Emily przygryzła wargę, nie dając im satysfakcji z widoku płaczącej kobiety. Wokół nich inni pasażerowie odwracali wzrok, udając, że nic nie widzieli. Upokorzenie paliło ją mocniej niż ból.

Gdy Emily sięgnęła po kulę, dźwięk uderzył ją pierwszy – głęboki, potężny grzmot toczący się ulicą niczym odległy grzmot. Narastał coraz bardziej, aż nawet chuligani przestali się śmiać. Dziesiątki motocykli skręciło zza rogu, z błyskającymi reflektorami i chromowanymi elementami błyszczącymi w słońcu.

Jeden po drugim zatrzymywali się przy przystanku autobusowym, a ich silniki pracowały na biegu jałowym niczym ryczące bestie. W ciągu kilku sekund scenę otoczyło prawie stu motocyklistów.

Uśmiech Tylera zniknął. „Eee… co do cholery?”