W chwili, gdy James Carter zobaczył upadek kobiety, czas zdawał się załamywać.
Było późne popołudnie na Manhattanie, taki letni dzień, kiedy powietrze lepiło się do skóry, a wszyscy spieszyli się, byle tylko uciec przed upałem. James, trzydziestosześcioletni samotny ojciec, właśnie wysiadł z garażu przy Delancey Street i przeciskał się przez tłum na Madison Avenue. Jego myśli nie krążyły wokół miejskiego zgiełku, lecz wokół córki Mii, która czekała na niego na zajęciach pozalekcyjnych z tym samym szerokim uśmiechem, który pozwalał mu przetrwać długie zmiany.
Potem rozległ się dźwięk — ostre westchnienie, a po nim odrażający huk.
Kobieta po pięćdziesiątce leżała rozciągnięta na chodniku, jej designerska torebka była otwarta, a biżuteria błyszczała w słońcu. Tłum zamarł. Ludzie gapili się, telefony unosiły się w powietrzu, nagrywając zamiast reagować. Serce Jamesa zabiło mocniej. Rzucił plecak i przepchnął się dalej.
„Proszę pani, słyszy mnie pani?” Jego głos był spokojny, choć puls walił. Sprawdził jej szyję – brak pulsu. Ścisnął mu się żołądek.
Lata temu ukończył kurs resuscytacji krążeniowo-oddechowej w ośrodku kultury. Nigdy nie wyobrażał sobie, że będzie z niego korzystał. Teraz instynkt wziął górę nad strachem. Mocno położył dłonie na jej klatce piersiowej i zaczął uciskać. „Raz, dwa, trzy…”. Jego słowa były ciche, wyważone.
„Niech ktoś zadzwoni pod 911!” – warknął. Jakiś mężczyzna grzebał w telefonie.
Świat wokół Jamesa rozmył się – syreny w oddali, krąg milczących nieznajomych. Istniał tylko rytm pod jego dłońmi, desperacka walka o ponowne bicie serca. Ramiona go bolały, pot spływał mu po twarzy, ale się nie zatrzymał.
Potem westchnienie. Nagły, urywany wdech. Klatka piersiowa kobiety uniosła się, a potem opadła, ale życie wróciło. Ulga niemal złamała mu kolana.
Ratownicy medyczni wbiegli do środka, przejmując akcję z wprawą i sprawnością. James cofnął się, ciężko dysząc, z koszulą przylepioną do skóry. Na sekundę ratownik spojrzał mu w oczy i skinął głową na znak potwierdzenia. Zanim jednak ktokolwiek zdążył zapytać o imię, James chwycił plecak.
