Ścisnęło mnie w gardle. „Staram się… Staram się” – wyszeptałam, a łzy groziły potokiem. Lily krzyknęła głośniej, wyczuwając mój niepokój. Wstałam, drżąc, tuląc ją mocno.
Wtedy właśnie usłyszałam za sobą spokojny, młody głos.
„Proszę pani” – powiedział cicho. Odwróciłam się i zobaczyłam nastolatka, może szesnastoletniego, o łagodnym spojrzeniu. „Proszę zająć moje miejsce” – powiedział, podając mi kartę pokładową. „Jestem w klasie biznesowej z rodzicami. Ty i dziecko potrzebujecie trochę spokoju”.
Zamarłam. „Och, kochanie, nie mogłabym…”
„Moim rodzicom to nie przeszkadza” – przerwał z ciepłym uśmiechem. „Chcieliby, żebym pomogła”.
Spojrzałam mu w oczy i coś w jego dobroci – tak naturalnej, tak niewymuszonej – przebiło się przez mój wstyd. Dłonie mi drżały, gdy przyjęłam jego propozycję.
W kabinie zapadła cisza, gdy chłopak poprowadził mnie do przodu, mijając zaciekawione twarze. Stewardesa, widząc moje łzy, pomogła mi usiąść w przestronnym, skórzanym fotelu w klasie biznes. Płacz Lily ucichł.
Po raz pierwszy od miesięcy poczułem się bezpiecznie.
W klasie ekonomicznej mężczyzna, który krzyczał, odetchnął z ulgą – dopóki nie zobaczył, kto zajął moje miejsce.
To był ten chłopak.
Wtedy zbladł.
