Z czystej woli – a może furii – przewróciłam się na plecy, pozwalając nurtowi mnie ponieść. Mijały godziny, a może minuty; nie byłam już pewna. W końcu pojawiły się słabe światła – przystań rybacka.

Z czystej woli – a może furii – przewróciłam się na plecy, pozwalając nurtowi mnie ponieść. Mijały godziny, a może minuty; nie byłam już pewna. W końcu pojawiły się słabe światła – przystań rybacka.
Silne ręce wyciągnęły mnie z wody. „Pani! Żyjesz!” – krzyknął głos.
Kaszlałam, drżąc, a moje ciało płonęło solą i poczuciem zdrady. „Proszę” – wysapałam – „nie dzwoń na policję. Jeszcze nie”.
Bo gdy leżałam na drewnianych deskach, przemoczona i połamana, jedna myśl płonęła jaśniej niż wschód słońca pełznący po horyzoncie:
Myślą, że nie żyję. Dobrze. Niech tak robią.
A kiedy wrócę, nie przyniosę zemsty – przyniosę coś o wiele potężniejszego.
Dar, którego nigdy nie zapomną.
Trzy dni później rezydencja Whitakerów rozbłysła złotym światłem. Wewnątrz rozległ się śmiech – ale nie był to śmiech żalu.
Connor i Melissa wrócili ze swoich „poszukiwań”. Wciąż byli w swoich markowych ubraniach, z lekko potarganymi włosami i oczami błyszczącymi radością zwycięstwa.
Głos Melissy drżał na tyle, by zabrzmieć przekonująco. „To naprawdę tragiczne” – powiedziała do prawnika rodziny. „Matka zsunęła się z pokładu, zanim zdążyliśmy do niej dotrzeć. Szukaliśmy godzinami”.
Connor skinął poważnie głową. „Jej już nie ma. Ale nie martw się, zajmiemy się majątkiem. Ona by tego chciała”.
Oczywiście, że mnie nie było.
Podczas gdy oni wznosili toast za swoje „nowe obowiązki”, ja byłem w cichym nadmorskim miasteczku, dochodząc do siebie pod opieką żony rybaka, która znalazła mnie półżywego. Opowiedziałem jej swoją historię, a ona powiedziała po prostu: „Masz szczęście, że wiesz, kim są twoi wrogowie, zanim będzie za późno”.
Tej nocy spojrzałem w swoje odbicie – posiniaczone, poszarzałe, ale żywe – i wyszeptałem do siebie: „Zabrali mi wszystko oprócz nazwiska. Zobaczmy, ile to jest warte”.
Zadzwoniłam do mojego prawnika, pana Hughesa, jedynego człowieka, któremu ufałam. „Zacznij papierkową robotę” – powiedziałam. „Przepisuję wszystko na nowo”.
Potem czekałam.