„Jestem agent Rosales z Prokuratury. To są agenci López i Carrillo. Musimy z panią natychmiast porozmawiać. To dotyczy pani męża.”
Serce jej zamarło. Ricardo zawsze ukrywał zbyt wiele nieprzespanych nocy, zbyt wiele niewyjaśnionych napadów głodu. Nigdy nie pytała. Teraz, gdy mężczyźni weszli do środka, zdała sobie sprawę, że upokorzenia, których doświadczyła, były jedynie powierzchnią czegoś o wiele mroczniejszego.
Rosales położył teczkę na stole. Jego ton był spokojny, ale poważny.
„Pani, pani mąż jest od lat pod lupą. Dziś wieczorem sytuacja się zaostrzyła. Potrzebujemy pani pomocy”.
Dłonie Dolores splotły się na kolanach.
„Śledztwo? Po co?”
Rosales otworzył teczkę – z niej wysypywały się zdjęcia, sprawozdania, dokumenty.
„Ricardo Hernández jest w centrum ogromnego oszustwa finansowego. Konta offshore, firmy-słupy, sfałszowane umowy. Dziesiątki milionów pesos”.
Dolores sapnęła.
„Dziesiątki milionów?”
Agent Carrillo pochylił się do przodu.
„Uważamy również, że jest powiązany z przestępczością zorganizowaną w mieście Meksyk. Dlatego przyszliśmy bezpośrednio. Jest w niebezpieczeństwie – i ty też”.
Świat Dolores wywrócił się do góry nogami. Zawsze uważała, że jego okrucieństwo jest w nim najgorsze. Ale to… było przestępstwo. Śmiertelne.
„Czego ode mnie potrzebujesz?” zapytała bardziej pewnie, niż się spodziewałem.
Rosales przesunął w jej stronę notatnik.
„Wszystko, co pamiętasz. Imiona. Daty. Nawet najmniejszy szczegół może uratować życie – w tym twoje”.
I po raz pierwszy od 43 lat Dolores przemówiła. Opowiedziała im o telefonach, nagłych wyjazdach, podejrzanych kolacjach biznesowych. Agenci słuchali, robili notatki, porównywali dane. O świcie Rosales z powagą zamknął teczkę.
„Daliście nam więcej, niż się spodziewaliśmy. Będziemy działać szybko. Ale przygotujcie się: kiedy go aresztujemy, wasz świat się zawali. Możecie stracić dom, krąg towarzyski – wszystko”.
Dolores zaśmiała się gorzko.
„Agencie, straciłam je lata temu. Mój dom przestał należeć do mnie na długo przed wczorajszą nocą. Moje małżeństwo skończyło się w chwili, gdy wylał na mnie to wino – może nawet wcześniej”.
Rosales skinął głową z szacunkiem.

„Może to jest twój początek.”
Tego ranka Ricardo wpadł do środka, miał rozpięty krawat i bladą twarz.
„Gdzie byłeś? Czemu wyszedłeś? Wiesz, jak głupio na mnie wyglądałeś?”
Dolores spokojnie patrzyła na niego z kuchni.
„Głupi? Po tym, co mi zrobiłeś?”
Zignorował to.
„Bah! Tylko żart. Nigdy nie miałeś poczucia humoru.”
Spojrzała na niego, przypominając sobie ostrzeżenie Rosalesa: Jeśli będzie podejrzewał, że mówisz, może próbować cię uciszyć.
Kilka godzin później, gdy słońce zachodziło, na zewnątrz pojawiły się czarne pick-upy. Ricardo zauważył to pierwszy.
„Co do cholery—?”
Drzwi zatrzęsły się z hukiem.
„Biuro Prokuratora Generalnego! Otwierać!”
Ricardo obrócił się ku niej, a jego oczy płonęły.
„Co zrobiłeś?”
Dolores spojrzała mu w oczy, niewzruszona.
„Co powinnam była zrobić dawno temu”.
Drzwi otworzyły się gwałtownie. Funkcjonariusze rzucili się do ucieczki, zakuwając Ricarda w kajdanki, gdy ten przeklinał i się szamotał. Sąsiedzi wyglądali przez okna, gdy mężczyzna, który kiedyś rządził każdym zakątkiem jej życia, został wywleczony.
Tej nocy w domu panowała cisza. Ale po raz pierwszy od dziesięcioleci cisza nie była dusząca, a wręcz przeciwnie – dawała poczucie wolności.
Blizny upokorzenia pozostały, ale nie miała już nad nią władzy. Agenci obiecali ochronę, nowy początek. I jeszcze zanim formalności dobiegły końca, Dolores wiedziała, że w końcu odzyskała to, co ukradł Ricardo: swój głos.
